Uwielbiany przez studentów, odwiedzany przez absolwentów. Wykładowca – przyjaciel, który nie tylko uczy, ale też daje cenne rady, a w razie potrzeby wysłucha i porozmawia, nie tylko na tematy związane z motoryzacją. Mgr inż. Zdzisław Wałęga z Instytutu Inżynierii Mechanicznej. Na UZ nie ma drugiej takiej osoby.
Katarzyna Doszczak, Biuro Prasowe UZ: Jak znalazł się pan na Wydziale Mechanicznym Uniwersytetu Zielonogórskiego?
Zdzisław Wałęga: Po prostu się zatrudniłem, wcześniej pracowałem w Polmozbycie, ale zachorowałem, byłem dwa lata na rencie, no i zatrudniłem się tutaj.
Skąd wzięła się pasja do motoryzacji?
Towarzyszyła mi od dziecka, to rodzinne. Miałem duże szczęście, że nauczyciel był pod ręką – mój tato. Od tego się zaczęło. Będąc w ósmej klasie szkoły podstawowej, remontowałem silniki od syrenki 104. A w wieku 21 lat zrobiłem pierwszy tuning silnika w zastawie 1100 – zwiększając pojemność oraz moc silnika.
Co pan najbardziej lubi w motoryzacji?
Wszystko! Gdy postanowiłem, że pójdę do Technikum Mechanicznego w Zielonej Górze, tato był szczęśliwy, że z pokolenia na pokolenie będzie kontynuowana tradycja w rodzinie. Mechanikami są moi wujkowie, kuzyni, ojciec – to jest chyba w genach. Mam dwóch wnuków, możliwe, że pójdą w moje ślady, bo bardzo lubią samochody. Gdy ich odwiedzam, uwielbiają bawić się kierownicą, trąbić klaksonem. Może ich pasją też będzie motoryzacja… Z mechaniką jest jak z gotowaniem. Chcemy zrobić obiad. Sięgamy po książkę kucharską. Jest w niej stary przepis. Czytamy go i zastanawiamy się co dodać, może zmodyfikować, wsypać więcej pieprzu, soli, itd. Tak, aby mieć doskonały obiad, który będzie smakować. Tak samo w mechanice – zawsze jest jakiś element, podzespół, który można udoskonalić. Powtarzam studentom, że zasada działania silnika jest od lat taka sama. Nic się nie zmieniło, dodano tylko bardzo dużo elektroniki i montuje się inną technologią. Ale nawet z tych nowoczesnych silników można przejść na silniki standardowe, ominąć niektóre sterowniki elektroniki.
Proszę opowiedzieć o działalności Akademickiego Związku Motorowego UZ.
W tym roku ma 20 lat. Jestem jego opiekunem od 17 lat. W tym czasie zrealizowaliśmy wiele projektów i wydarzeń, np. Festiwal Nauki, Zjazd na Byleczym, które cieszyły się wielkim zainteresowaniem. Wśród projektów można wymienić: odrestaurowanie fiata bambino 126p z 1976 roku, budowę skutera elektrycznego „AZM-ek”, budowę pojazdu terenowego typu buggy „Zdzich”, budowę wielofunkcyjnego wózka inwalidzkiego o napędzie elektrycznym, budowę motocykla w stylu retro z napędem elektrycznym, budowę symulatora siły hamowania, konstrukcję i budowę roweru typu „Handbike”, konstrukcję i budowę nowoczesnej hamowni silnikowej. Organizowaliśmy też m.in. międzyszkolny konkurs „Spawanie łączy nie tylko metale”, międzynarodowy konkurs budowy mostów Polska – Czechy – Niemcy.
Jak pan to robi, że studenci tak bardzo pana lubią i nawet po skończeniu nauki na UZ chętnie odwiedzają?
Do studentów trzeba umieć dotrzeć. Widziałem podejście mojego taty do uczniów. Przysłuchiwałem się jak z nimi rozmawia. Tak samo ja rozmawiam ze studentami, staram się być dla nich oparciem, znam ich historie, rodziny. Student wie, że może na mnie liczyć. Myślę że rozmowa pomaga i otwiera ludzi. Lepiej się funkcjonuje, pracuje, kiedy masz wokół siebie życzliwe osoby.
Dziękuję.
Źródło: https://www.lzg24.pl/artykul/aktualnosci/mechanik-jak-kucharz-zawsze-cos-moze-udoskonalic